CO ROBIĆ, ŻEBY NIE SCHUDNĄĆ VOL. 1?
– Cześć! jak mogę pomóc?
– Chciałbym/łabym się wzmocnić, poprawić kondycję i schudnąć.
– Fantastycznie! Piękne cele, chętnie Ci z nimi pomogę. Ćwiczysz coś?
– No na siłownię czy fitness nie chodzę, ale za to bardzo dużo jeżdżę na rowerze!
Kurtyna.
Byłbym dosyć bogaty, gdybym dostawał piątaka za każdą taką rozmowę w moim trenerskim życiu.
Wszyscy chcą schudnąć. Większość ma tu i tam za dużo ciałka i jakimś „cudem” wszyscy szczycą się tą jedną, jedyną aktywnością i do tego spędzają na niej baaardzo dużo czasu.
Rower (żeby nie było nieporozumień- ten tekst jest nie o rowerze jako takim tylko o … oczekiwaniach i wyobrażeniach jakie miliony Polaków mają w związku z tą maszyną, szczególnie dotyczących ich celu … sylwetkowego)
Lubię rower. Naprawdę. Mam fajny i coś tam się na nich znam. Ba, nawet kiedyś byłem współwłaścicielem sklepu rowerowego.
Mój brat kocha rowery i jest w tym naprawdę, naprawdę dobry.
Lubi też piwo i w jego przypadku w miarę to się uzupełnia 😉
Ale pozwól, że Ci coś powiem o moim bracie i jego jeździe na rowerze. On urodził się na rowerze. Przejechał kulę ziemską dookoła myślę, że już kilka razy.
Przez kilka lat jeździł z Kabat do pracy do Łomianek w jakieś 45 minut.
Jak gdzieś jedzie- to daleko i szybko. A jak jedzie w trasę to z Warszawy nad morze albo na Mazury a nie na Pola Mokotowskie. Natomiast w przyszłym roku planuje o takie coś –https://carpatiadivide.pl/. 600 km po Karpatach!
Czy ty musisz robić takie rzeczy? Oczywiście, że nie! (ale w sumie czemu nie? :P)
To co natomiast według mnie musisz, to być świadomym co robisz, jak działa jazda na rowerze i przede wszystkim dlaczego jakoś w Twoim przypadku to nie działa.
Otóż rower to nie CrossFit czy zajęcia z Chodakowską (mmmm pewnie paru moich branżowych kolegów już się wściekło za to zestawienie w jednej linijce ;)). Powyższe to narzędzia, żeby się zmęczyć, spocić, wzmocnić i zdecydowanie wyjść poza swoją strefę komfortu.
Natomiast rower to jeden z wieeeeeelu wynalazków człowieka, mający pierwotnie głównie jedno zadanie (oprócz ciekawości pewnie): ułatwić nam życie! Tak samo jak samochód, komputer, Uber czy inny Lisek.
Na rowerze siedzimy na tyłku (na tym samym tyłku co na krześle)
Na rowerze przemieszczamy się szybciej niż pieszo, używając przy tym znacznie mniej energii.
Na rowerze w bardzo… ograniczony sposób używamy swoich pleców i brzucha
Na rowerze prawie nie używamy rąk.
Na rowerze, owszem, kręcimy nogami, ale ruch ten jest dosyć ułomny. (tu będzie troszkę specjalistycznie) Dominuje tu wahadło przednie, dominacja mięśni czworogłowych, nie ma pełnego wyprostu biodra, nie ma plyometrii (pracy sprężystej naszej stopy, łydki itp).
Innymi słowy- jest to ruch sztuczny, nienaturalny, angażujący niewielką część naszego ciała.
Jednym zdaniem: na rowerze człowiekowi jest łatwiej przemieścić się z pkt. A do pkt. B.
Pewnie nie spodoba Ci się to co tu przeczytasz, ale nie od tego tu jesteśmy.
Jazda na rowerze, w 95% przypadków (o tym za chwilę) to zły wybór jeżeli chcesz „schudnąć”
Jestem trenerem i mieszkam w Warszawie. Nie potrzebuję więcej danych empirycznych.
Typowy „kolarz” to osoba, która z prędkością ok. 15 km\h płyyyyynie sobie przez miejski krajobraz od świateł do świateł (nie, nie zaliczamy tego do interwałów ;)), pozycja pionowa, komfortowa, rower ładny, chyba holender, w torbie bagietka ze Zbawixa i wino, jadę na Pola do znajomych.
I tak cały dzień jeżdzę na rowerze i NIC Panie doktorze.
Jeżeli już poczułeś się urażony/na to nie czytaj dalej.
Otóż jeździsz na rowerze, bo jesteś za słaby albo za ciężki. Albo to i to jednocześnie.
Jest Ci tak po prostu lżej i wygodniej, bo siedzisz sobie wygodnie na pupie i kręcisz nogami. Nie mówię, że to źle. Rób co tylko chcesz, ale pytasz się mnie: jak schudnąć? Więc dlatego ten tekst.
Mój 72-letni ojciec nie jest już zbyt sprawny. Czeka na wymianę biodra, kuleje i gdzie tylko może to jeździ na rowerze. Bolesny, ale jakże wiele mówiący przykład…
Tak więc mówię; zejdź z roweru! Jeżeli widzisz, że to nie działa to nie działa. Kropka.
Masz gdzieś pojechać? Pójdź tam żwawym marszem!
Chcesz koniecznie schudnąć dzięki rowerowi? Spoko.
To musisz na nim wykonać odpowiednią pracę, a nie dzięki niemu tej pracy unikać.
Albo wiesz co? Już lepiej zapisz się na jakiś dobry spinning (takie zajęcia grupowe, a nie łowienie ryb). Oj tam poczujesz różnicę między godziną na rowerze a godziną na rowerze…
Ba. Nawet mi się zdarza usiąść na rowerku stacjonarnym i kręcić do Netflixa przez godziną. Tylko, że kręcę non stop, dosyć mocno i po 20 minutach kapie ze mnie pot na podłogę.
Podkreślę raz jeszcze- rower jest super. Sam czasem używam jak chce się gdzieś szybciej dostać bez auta.
Ale jeżeli chcesz zredukować tkankę tłuszczową to ten sposób używania roweru o którym napisałem powyżej to strata czasu. Przykro mi. Albo będą bardziej dyplomatycznym- nie jest to najbardziej efektywne wykorzystanie Twojego czasu.
Żwawe marsze! Używasz wszystkich swoich mięśni, które pracują żeby przetransportować w czasie i przestrzeni całe Twoje ciało (czytaj- nie siedzisz na tyłku).
A jeżeli już rower- to odpowiednio mocno. Jeżeli ja Cię nie przekonałem to może przekonają Cię liczby. Miałem otyłego podopiecznego, który na żwawym marszu miał piękne tętno 120-140 uderzeń na minutę. Podczas jego „rowerowych morderczych przejażdżek po mieście: wynosiło 90.
Miał powstać o tym oddzielny wpis, lecz poświęcę temu wynalazkowi tylko 2-3 zdania zgorzkniałego trenera (ale z powołania :))- hulajnogi elektryczne.
Moim zdaniem jest to: obok samochodów i gównianego jedzenia kolejny pretendent do nagrody głównej „plaga otyłości”. Stoisz na tym i używasz tylko nadgarstka i palców jednej dłoni. Jedyne co może być chyba gorszego to hulajnogi siedzące. A nie przepraszam- nazywa się to chyba skuter.
Kolejny diabelski pomysł, żeby pozbyć człowieka kolejnych porcji ruchu i zaangażowania swojego cudownego ciała.
Reasumując.
Rower jako maszyna i outdoorowa aktywność- ok.
Rower w wykonaniu, które dominuje na ulicach- nie jest najlepszym wyborem, żeby schudnąć.
Chcesz zredukować tkankę tłuszczową- wybierz coś innego albo zacznij używać tego narzędzia zgoła inaczej.
Jest takie powiedzenie, które przypisuje się Jamajskim sprinterom:
Możesz iść do idź.
Możesz stanąć to stań.
Możesz usiąść to usiądź.
Możesz się położyć to się kładź.
To powiedzenie jednak dotyczy najlepszych, najszybszych i najciężej trenujących ludzi w świecie sportu wyczynowego. Mówi ono o tym, że aby móc się zregenerować pomiędzy swoimi super intensywnymi treningami MUSZĄ robić wszystko, żeby oszczędzać mięśnie, stawy, więzadła i szeroko rozumianą energię. Trenuj na maxa. Odpoczywaj na maxa.
Ty mój kolego i koleżanko patrz na tę formułę od tyłu.
Możesz wstać? Wstań!
Możesz iść? Idź!
Możesz biec? Biegnij!