Kocham każdego. W szczególności wszystkie osoby, które walczą razem ze mną na tym trudnym froncie, jakim jest poprawa zdrowia ludzi poprzez zmianę ich nawyków żywieniowo-ruchowych.
Uwierz mi, że to nie jest najłatwiejsza bitwa. Wyobraź tylko sobie, że trafia do Ciebie ojciec dwójki małych dzieci pracujący od 9 do 17. Musisz mu powiedzieć, że jak po pracy nie ma czasu bo dzieci i dom (słusznie), to od teraz musi wstawać nie o 7 a o 5:30 rano i pojawiać się na treningu o 6:30. Do tego dobrze by było jakby ograniczył spożycie swoich ukochanych słodyczy, kabanosów i piwa. Dalej. Będzie ciężko. Będą zakwasy albo inne dolegliwości bólowo-podobne. A na deser i tak przez pierwsze 2 miesiące nie zauważy pewnie rezultatów, które sobie wyobraża w tak krótkim czasie. Trudna sprzedaż co? Właściciel sklepu monopolowego na rogu ma trochę łatwiej: Panie Tomku, oto ćwiarteczka pysznej wiśniówki. Jedyne 15 pln a efekt natychmiastowy i murowany.
Tak więc trenerzy, dietetycy, managerowie i właściciele klubów fitness oraz fizjoterapeuci biorą udział w tej, jakże nieuczciwej, walce. Chwała im za to, bo robią fantastyczną robotę “u podstaw”, a i tak nie będą mieli nigdy uznania pana doktora ze stetoskopem.
Jednak są oni (lekarze) jakby nie patrzeć elementem tej układanki. Fizjoterapeuci z resztą również. A wśród nich, jak to w życiu, filozofie są różne.
Jeżeli jesteś osobą aktywną, to co byś nie robił i nie robiła, to prędzej czy później coś Ciebie zaboli i trafisz do któregoś z nich. To tak samo pewne, że próbując, będziesz popełniał błędy. Nie znam nawet najsprawniejszego i najlepiej ruszającego się trenera czy zawodnika, który nie borykał się z jakąś mniejszą lub większą kontuzją. Ba. Możesz mieć za sobą najlepszych specjalistów na świecie i miliony Euro na koncie, a i tak czasem coś się stanie.
Trafiasz więc do fizjo albo do lekarza i tam może się wydarzyć coś, o czym jest ten dzisiejszy wywód.
Jeden powie:
“Uuuuu proszę zaprzestać tych Pana (Pani) treningów na jakiś czas, a na to bolące kolano taka oto maść”
Drugi zaś:
“To nic groźnego, ale zróbmy USG/Rezonans i zobaczymy dokładnie co tam się dzieje. Oto ruchy i ich zakresy, których proszę na razie unikać oraz proste ćwiczenia, które mogą Panu (Pani) pomóc. Proszę robić co Pan (Pani) chce byle nie doprowadzić do tego bólu. Będzie dobrze.”
Jeżeli myślisz, że jestem stronniczy i trochę przejaskrawiam możliwe stanowiska dwóch specjalistów to … chciałbym. Jednak są to dokładnie dwie sytuacje, z którymi spotkałem się ostatnio i to osobiście.
Dlatego też (między innymi) lubię CrossFit. On bardzo otwiera oczy i zwiększa świadomośc treningową osób go trenujących. Boli kolano- możesz robić gimnastykę, czy (w zależności od specyfiki kontuzji) nawet ruchy na dolną część ciała, w których dominuje biodro (swingi na kettlu, good morning czasem hip-thrusty) i można trochę kolano odciążyć. Boli bark- nogi, nogi i jeszcze raz brzuch. Ból nie jest dla Ciebie “kaplicą” czytaj: wymówką, żeby przestać się ruszać. Tak, mam prawie 40-tkę na karku i jestem po operacji kręgosłupa i boli mnie od 2 tygodni kolano. Ktoś więc może powiedzieć: no i co mądralo. Tyle wiesz a jesteś zepsuty.
Odpowiem mu- z moimi usterkami jestem 3 x sprawniejszy od Ciebie, mam 10-krotnie mniejsze ryzyko chorób “cywilizacyjnych”, a po trzecie u mnie dbanie o siebie, ruch i w miarę dobre jedzenie jest już tak mocno wgrane w mój styl życia, że zostanie ze mną do końca moich dni tylko i wyłącznie z korzyścią dla jego długości i jakości.
Tak oczywiście, nadal mogę dostać raka i może mnie potrącić samochód, ehhhh.
Reasumując- znajdź miejsce, gdzie będziesz otoczony innymi osobami o podobnych celach i mentalności. Trenuj pod okiem trenera, bo jesteś najbardziej stronniczą osobą na swój temat. Nie bierz każdej rady “specjalisty” za pewnik. I KONIECZNIE współpracuj z lekarzami i fizjoterapeutami, którzy sami mają kontakt ze sportem- sami trenowali/trenują lub opiekują się innymi. Od nich nigdy nie usłyszysz, że z bolącym nadgarstkiem masz go smarować Voltarenem i odpocząć od treningów na miesiąc.
Nie wiem jaką masz genetykę i ile będziesz żył.
Ale wiem jedno. Wzrost jakości energetyczno-mentalno-sprawnościowej jaką daje nam wysoka aktywność fizyczna to dar od Boga. To jedyna “pigułka” na nieubłagane zmiany naszego trybu życia, w którym jemy coraz bardziej przetworzone jedzenie, coraz więcej siedzimy i garbimy się nad smartphonem.
Nie poddawaj się. Nikt tego nie chce, ale czasem może boleć. Wykorzystaj to jako lekcję i feedback do zmian, a nie wymówkę do poddania się.
Trenuj tak, żeby móc biegać i kopać piłkę z Twoim wnukiem w wieku 75 lat. A może pojeździć na rowerze z prawnukiem na 90-te urodziny?
I widzieć ich uśmiech i radość.
Tego nam wszystkim życzę.