O ODCHUDZANIU ROZPRAWA KOLEJNA CZĘŚĆ 1 Z 2
Kocham to co robię i kocham ludzi, którym staram się pomagać.
Słucham ich, obserwuje i pewne rzeczy nie dają mi spać.
Jeszcze nigdy w historii świata nie było tak łatwego dostępu do wiedzy i informacji. Nigdy w historii ludzkości nie było takiej mody na zdrowie jedzenie, aktywny tryb życia i instagramowy “kanon” szczupłości (ironia).
Wszystko jest niby podane na talerzu. Na stole leżą wszystkie literki Scrabble, potrzebne by ułożyć wyraz Z D R O W I E. Lecz podnosząc je i stawiając obok siebie wychodzi coraz częściej O T Y Ł O Ś Ć.
Rzeczywiście jest to rzecz niepojęta. Pomimo tego wszystkiego ludzkość tyje. Tyje na potęgę. Tyje w tempie wykładniczym (czyli tak szybciej niż liniowo-stopniowo).
W latach 60-tych ubiegłego wieku średnia waga ciała mieszkanki USA wynosiła ok. 60 kg natomiast mężczyzny 75 kg. Obecnie jest to odpowiednio…75 kg oraz 90 kg.
Minęło 60 lat. Co prawda w tym czasie średni wzrost obydwu płci również wzrósł o ok 2,5 cm, ale nawet najsłabszy matematyk w pokoju szybko obliczy, że nie jest to źródło problemu.
Albo inaczej – obecnie w USA średnia waga kobiety wynosi tyle samo co średnia waga mężczyzny 60 lat temu…
Ten kto mnie zna (ależ nic nie znaczące rozpoczęcie zdania prawda?) ten wie, że nie jestem jakimś wielkim piewcą odchudzania i trenowania sylwetkowego. Coś tam wiem. Większość rozumiem. Prawie wszystko sprawdziłem na sobie. No i żeby była jasność- jeść uwielbiam! (wczoraj wjechała urodzinowa pizza i piwo)
Aaaaale. Bardzo lubię też dobrze wyglądać.
Dlaczego? Bo to mój sukces. Oznaka mojej konsekwencji i silnej woli. Coś czego nikt mi za darmo nie dał ani nie zabierze. Nie jest to “trochę moje” na kredyt ani na wynajem. Ja to zbudowałem. To jest moje. I mogę to w każdej chwili zepsuć 😉
Ale do rzeczy.
Jak każdemu pisakowi, a już z pewnością trenerowi-pisakowi marzy mi się taki tekst, który zamknie temat raz na zawsze. A napisać taki tekst o odchudzaniu to… Pulitzer i Pokojowa Nagroda Nobla.
Zróbmy więc taki eksperyment. Ty zapominasz wszystko co wiesz i przeczytałeś\łaś o odchudzaniu a ja piszę tylko to co chciałbym przekazać o odchudzaniu w testamencie swoim wnukom. Deal?
Disclaimer: to nie jest tekst o zdrowej żywności, weganizmie, hormonach ani filozoficznym “jesteś tym co jesz”. Nie jestem też certyfikowanym dietetykiem.
No to jedziemy.
1. Żeby móc spalać nadmiar tkanki tłuszczowej musisz przebywać w deficycie kalorycznym.
Kropka. Dziękuję za uwagę. Fakturę wyślę na maila.
To jest bezlitosna prawda bez względu na to czy Ci się to podoba czy nie. Jeżeli jesteś jednym z “ale ja przecież mało jem ale i tak tyję” to… jesz za dużo.
In your eyes. Kocham Cię.
Z doświadczenia wiem, że osoby posługujące się takim argumentem:
a) mają na myśli fakt, że jedzą tylko 2-3 główne posiłki dziennie (no i spoko)
b) pomiędzy tymi posiłkami podjadają sporo i nie pamiętają o tym już 10 minut po przewinieniu (mniej spoko)
c) nigdy nawet przez chwilę nie liczyły dokładnie swojego spożycia kcal (nie spoko)
To jest nasze prawo grawitacji. Deficyt kaloryczny. Nie ma takiej możliwości, żeby być na deficycie przez dłuższy czas i tyć. Z czego? Z powietrza? Z medytacji? Z promieniowania 5G. Daj spokój. Proszę. Kocham Cię i życzę Ci dobrze. Tyjesz- jesz za dużo. Nie wiesz ile jesz- zrób chociaż RAZ w życiu tak, żeby liczyć wszystko co jesz dosłownie przez kilka tygodni. Wyniki, oraz nabyta wiedza będą zdumiewające, bezcenne i zostaną z Tobą na całe życie.
Hola hola Tomku- a genetyka?
Świetnie, że pytasz! Czekałem na to pytanie.
Zacytuję więc tutaj mojego ukochanego, znajomego trenera z UK- “genetics shmetics! 🙂
Nie wiem co tam wiesz o genetyce- ja dosłownie NIC. Ale wiem jedno. Co by to nie było, to z zera kcal Twój organizm nie wytworzy 900 kcal (100g) tłuszczu. Tyle wiem bo znam matmę.
Reszty znać nie muszę.
“No ale moja mama jest gruba, tata jest gruby, ja też odziedziczyłem takie geny”.
Po raz kolejny wniosę się na moje wyżyny literackie i przetłumaczę powyższy cytat na język polski: “geny sreny”.
Geny z pewnością jakieś odziedziczyłeś. Jak mówiłem- nie znam się.
Ale moim nieskromnym zdaniem będąc wychowanym przez Twoich rodziców i obserwując ich przez 20, 30 czy 40 lat bardziej odziedziczyłeś nawyki żywieniowe, skład koszyka zakupowego, gusta smakowe czy listę ulubionych knajp. Proszę. Przestań. Kocham Cię.
Kup elektroniczną, małą wagę kuchenną (50-100 pln). Zainstaluj apkę (np. Fitatu- 0 pln) przez 4 tygodnie mierz i waż WSZYSTKO co jesz. Nie zmieniaj specjalnie tego co do tej pory spożywałeś. Jedyna zmiana – mierzymy wszystko jak leci. Będziesz zaskoczony jak się dowiesz, że z tych przekąseczek o których nawet byś nie pamiętał uzbiera się 1500 kcal dziennie a Twoje dwie ulubione kanapeczki na super zdrowym pieczywie pełnoziarnistym mają w sumie kalorii 700. Ile!?!
To be continued.
Już jest!! Koniecznie przeczytaj się z drugą częścią artykułu klikając tutaj