„No ależ to oczywista oczywistość” – powie każda osoba „trenująca”, która przeczyta tytuł tego artykułu. I tu można by się jako trener ucieszyć i postawić kropkę. Not. Wszyscy znamy te 3 słowa.
Większość z nas potrafi je wystarczająco prawidłowo przetłumaczyć na nasz ojczysty język, a jednak gdy przechodzimy od słów do czynów, dzieje się jakaś magia. Idąc na „trening” rzesza osób aktywnych wchodząca do klubu przechodzi przez jakiś kosmiczny portal i mentalnie ląduje na mistrzostwach świata w… No właśnie.
TRENING (TRAINING)
Nie ma jednej spójnej teorii treningu z Sevres, ale zwrot, który powtarza się w wielu różnych definicjach, mówi o „kształtowaniu umiejętności”. Pierwsze słowo dosyć wyraźnie wskazuje jego czasochłonność (kształtowanie, a nie wyciągnięcie z kapelusza), natomiast drugie mówi nam o jego celu, który, choć dla każdego może być inny, ma z pewnością charakter poprawy, rozwoju, satysfakcji czy sukcesu. Nie będzie chyba wielkim błędem, jeżeli dodamy do tego jego mniej lub bardziej zaplanowany, usystematyzowany i, najlepiej (:P) stworzony przez kogoś o większej wiedzy/umiejętnościach, charakter.
Czyli mówiąc po ludzku, trening to edukacja. Zaplanowany przez nauczyciela (trenera) plan rozwojowy mający poprawić nasze X, Y lub Z. Przychodzimy, realizujemy jego założenia i najlepiej ufamy, że ktoś nam dobrze życzy. Trening jest główną i podstawową „jednostką”, dzięki której stajemy się lepsi.
SPRAWDZIAN (TESTING)
Każdy dobry plan treningowy powinien zawierać w sobie okresowe i mądrze zaprojektowane sprawdziany, które są niczym innym jak informacją zwrotną dla Ciebie i dla trenera. Czy jest lepiej, gorzej, czy może bez zmian? (W rzeczywistości zawsze są jakieś zmiany tylko brak progresu w kilogramach czy sekundach odwraca od nich naszą uwagę.) Mądre sprawdziany są i powinny być nieodłącznym elementem każdego cyklu treningowego. Dla trenera mogą one być informacją o konieczności zmiany kierunku treningowego, dla Ciebie – motywacją, że Twoja praca ma sens (pod warunkiem, że nie patrzysz tylko na wspomniane wcześniej liczby). Innymi słowy, każdy chce wiedzieć co się stało z jego czasem, potem i pieniędzmi.
Podczas sprawdzianu cel jest jasny i czytelny: chcemy sprawdzić NASZE maksymalne możliwości danego dnia, w danym teście. Jeżeli podczas sprawdzianu zaczynamy myśleć nie o tym, ile to JA jestem w stanie dzisiaj podnieść (przykładowo), tylko ile podniósł kumpel, który przecież trenuje miesiąc krócej niż ja, to sprawdzian dla Ciebie się skończył i przeszedłeś mniej lub bardziej świadomie do…
RYWALIZACJA (COMPETING)
Są osoby, które bez niej nie potrafią żyć (np. ja). Są osoby, które ona paraliżuje i jest im w ogóle do szczęścia niepotrzebna. Innymi słowy chodzi tutaj o to, żeby z kimś wygrać, kogoś „pobić”, zgarnąć nagrodę albo stać się sławnym 😉
Czy powinno więc być miejsce w treningu amatora na rywalizację? Hmm, czemu nie. Nie bądźmy tacy radykalni i poważni, zwłaszcza że jest wiele osób, które to najzwyczajniej w świecie uwielbiają. Jednak tutaj powinno być spełnionych kilka warunków. Po pierwsze – musimy być przygotowani. Rywalizacja to taki sprawdzian na 110%. Dochodzą emocje, nagrody, kibice (dziewczyna patrzy, jaki jest owoc twoich codziennych 2 godzinnych wyjść z domu wieczorową porą) itp. Cytując klasyka „duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe”. Czyli jej największym zagrożeniem jest to, że nasza psychika jest silniejsza od przygotowania fizycznego i chcąc kogoś pokonać, coś udowodnić, po prostu zrobimy sobie kuku.
JAK TO WSZYSTKO POGODZIĆ W SPORCIE AMATORSKIM?
Kiedy trenować, kiedy sprawdzać, a kiedy rywalizować? Zastanawiając się nad odpowiednimi proporcjami w amatorskim sporcie, nie możemy zapominać o różnych bodźcach, jakie dają nam nasi trzej bohaterowie. Zarówno sprawdzian, jak i (zwłaszcza!) rywalizacja są dla naszego organizmu bardzo mocnym stresorem. Tu nie ma mowy o pracy na 80%, czy drugiej strefie tętna. Jedziemy na maxa i doprowadzamy swoje ciało do granic możliwości. Dlatego też po tych „jednostkach” musimy przeznaczyć zdecydowanie więcej czasu i odpoczynku na to, by nasze ciało mogło wrócić chociażby do stanu równowagi. Jak to zrobić, przeczytasz TUTAJ
Na pierwszym spotkaniu INTRO w naszym klubie mamy 30 minut „teorii”, podczas której (między innymi) przedstawiamy naszym przyszłym klubowiczom powyższe różnice. Jest to oczywiście nasza propozycja, ale sugerujemy, aby proporcje między poszczególnymi jednostkami czasu spędzonymi w naszym klubie wyglądały mniej więcej tak:
- Trening: 90%
- Testing: 7%
- Competing: 3%
To i tak bardzo liberalne postawienie sprawy, w którym jeden „trening” na 30 może mieć formę bezpiecznej rywalizacji. No dobrze tyle teorii 🙂
A JAK TO WYGLĄDA (CHOĆ NIE POWINNO) W PRAKTYCE?
Niestety rzeczywistość i powyższe ratio wygląda nieco inaczej. Zamiast treningów widzimy pole bitwy. Rywalizację totalną. Pozapalane czerwone światła i politykę „żadnych jeńców”. Wytrzymałościowe treningi do odmowy mięśniowej. Obłęd w oczach, gdy ktoś wyprzedza nas o jedno burpee. Obłęd…
- Jeżeli przychodzisz do klubu i Twoim celem jest mieć najlepszy wynik na sali – TO NIE JEST TRENING.
- Jeżeli przychodzisz do klubu i Twoim celem jest pokonać Krzyśka, Anię, nowego – TO NIE JEST TRENING.
- Jeżeli przychodzisz do klubu i Twoim celem jest pobić twój rekord życiowy – TO NIE JEST TRENING.
A CO ZE SPORTEM ZAWODOWYM?
A teraz trochę z drugiej strony. W swoim życiu słyszałem dziesiątki, jeżeli nie setki razy od moich kolegów zawodników: jadę na te zawody, ale czysto treningowo… Powiem szczerze, że jest to jeden z moich ulubionych sportowych dowcipów. Jako dosyć doświadczony zawodnik, który miał przyjemność rywalizować na najwyższym krajowym poziomie w kilku konkurencjach sportowych, nie wierzę w coś takiego. ALBO jedziesz rywalizować, ALBO trenujesz. Rywalizacja na 85% to jak wyścig Formuły 1, w którym wszyscy mają zakaz wrzucania najwyższego biegu. Nonsens.
Moja rada zgorzkniałego, acz doświadczonego trenera i zawodnika brzmi: wchodząc do klubu odpowiedz sobie na jedno bardzo proste pytanie 😉 „ Po co tu przyszedłem?” Jeżeli na trening, to miej oczy i uszy szeroko otwarte, zrozum założenia treningu i jego CEL (jak nie rozumiesz, to zapytaj), słuchaj trenera i zaufaj procesowi. Wtedy sprawdziany będą słodką satysfakcją, a rywalizacja wisienką na torcie.
Coach T.